Życiem Marka Lewosińskiego, kierownika filii Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej (ChSCh) w Żorach pokierowało pragnienie pomocy ludziom. Nim został terapeutą uzależnień, obserwował innych, zgłębiał temat, poznawał mechanizmy i rezultaty, choćby podczas kursów antynikotynowych. Potem przyszedł czas nauki, egzaminy, certyfikaty.
– To pasjonująca praca, pasjonujące zajęcie. Nie można się tym zmęczyć – protestuje przeciw stwierdzeniu, że to musi być trudne i męczące stykać się z taką dawką złych emocji. – To wielki zaszczyt i przywilej, gdy ktoś wpuszcza drugiego człowieka w obszar swoich największych lęków, słabości, bólu. I wielka satysfakcja widzieć, jak odkrywa w swoim życiu to, co dotąd było dla niego niewidoczne. Odrzuca autodestrukcję i świadomie podejmuje pierwsze decyzje i działania w kierunku rozwoju.
Jak trafiają do niego pacjenci? Różnie. Bywa, że ktoś sam poszukuje pomocy. Najczęstsza jest jednak tzw. zewnętrzna motywacja – naciski ze strony rodziny, pracodawcy, czasem nakaz sądu. Jasne, że taki człowiek nie akceptuje sytuacji, w jakiej się znalazł.
– To długa droga od złej, zbuntowanej osoby naprzeciwko do sojuszu terapeutycznego – tłumaczy pan Marek. I wyjaśnia: – Sojusz terapeutyczny to świadome włączenie się pacjenta w proces terapii. Pomocny bywa bilans zysków i strat, dokonywany wspólnie z pacjentem, szczere nazwanie konsekwencji odrzucenia leczenia.
Uzależnienie to złożony mechanizm. Składa się na niego wiele czynników. Wzorce wyniesione z domu rodzinnego, brak wsparcia rodziny, chęć odreagowania, potrzeba więzi. Alkohol czy narkotyk zamiast konstruktywnym radzeniem sobie z trudnościami i rozwiązywaniem własnych problemów jest niestety drogą na skróty. Uzależnieniom towarzyszą tzw. zachowania kompulsywne, wyuczone sposoby postępowania, które początkowo mogą dawać poczucie ulgi, rozładowywać napięcie. Później jednak pojawia się stan obniżonego nastroju i chęć odejścia od tych zachowań. One same stają się źródłem stresu i problemów.
Nadal prym wiodą uzależnienia od środków psychoaktywnych: alkoholu, narkotyków – w tym nikotyny – oraz leków. Ale coraz powszechniejsze stają się zachowania kompulsywne stanowiące swoisty znak czasu: zakupoholizm, uzależnienie od internetu, pracoholizm, uzależnienie od operacji plastycznych czy solarium. Inna strona tej choroby to fakt, że dotyka ona nie tylko uzależnionego, ale także jego bliskich. Na szczęście, podkreśla Marek Lewosiński, jest coraz większa świadomość tego. Nie jest wstydem szukanie pomocy, wzrasta popularność grup wsparcia współuzależnionych, wiele się pisze o DDA (dorosłych dzieciach alkoholików) i DDD (dorosłych dzieciach z rodzin dysfunkcyjnych).
– Terapia to indywidualny kontakt z pacjentem, towarzyszenie mu w jego odkrywaniu siebie. Często przy tym ujawniają się silne emocje, poczucie winy, chęć powrotu do uzależnienia. Terapeuta jest przy nim, daje konieczne wsparcie. Bardzo pomocna jest psychoterapia grupowa. Każdy człowiek to odrębny los, ale są też doświadczenia wspólne i trudno przecenić wagę grupy wsparcia. Ale nie wszyscy potrafią pokonać wewnętrzny opór, czasem trzeba czasu. Niekiedy i on nie pomaga.
Szacunek dla drugiego człowieka i jego przeżyć przebija z każdego słowa terapeuty. I nie tylko słowa. Pan Marek, opisując swoją pracę, zręcznie umyka od pytania o poszczególnych pacjentów. Proszony o opisanie wybranej historii, wprawdzie nie odmawia, ale… nie pada ani jeden konkret.
Śmieje się i przyznaje się do „zarzutów”. Ale dodaje zaraz, że chyba ma to już we krwi. Jego pacjenci są w dramatycznie trudnej sytuacji, a podstawą relacji pacjenta i terapeuty jest zaufanie. I on tego zaufania nie zawiedzie.
Czytaj o pomocy osobom uzależnionym i współuzależnionym.
Złóż dar na działalność dobroczynną.
Serwis Informacyjny ChSCh